Początek maja to dni, które jak niewiele innych powinny łączyć nas Polaków.
Od kilku lat jesteśmy niesłychanie podzieleni. Nawet chwile, w których zdaje się powinniśmy przypomnieć sobie nawzajem o sobie, lepszy sort o gorszym i na odwrót nie doprowadzają do zjednoczenia.
Tak stało się z karastrofą smoleńską, której niewyobrażalna ofiara narodu polskiego wynikła z skandalicznie nieodpowiedzialnych decyzji, została wręcz wykorzystana do wzniecania konfliktów wewnątrz narodowych. Tak będzie w przypadku obecnego kryzysu wynikłego z oddziaływania koronawirusa. Można było mieć złudzenie, że sytuacja zmusi nas do refleksji i złączy, co od wielu lat przeorane. Złączyło. Owszem. Ludzi dobrej woli jest dużo i nadal łudzę się, że, jak śpiewał Niemen więcej…
Tylko czemu ludzie Ci za każdym razem muszą wyręczać Państwo? Ktoś wie, czemu potrafi ono wspierać medyków i mówić o nich pięknie tylko na propagandowych filmach?
Gdy tymczasem to ludzie dobrej woli szyją i wożą im maseczki, przyłbice, organizują zbiórki, dostarczają posiłki, dokonują wpłaty na ich rzecz?
A Państwo… w tym samym czasie przeznacza miliardy na propagandę w turbo wersji porównując do tej z PRL-u. I kolejne grube miliony na przygotowania do plebiscytu/wyborów *
Czy wystarczającym do ich przeprowadzenia, przy okazji łamiąc wiele norm prawnych z konstytucją na czele jest dążenie do zabezpieczenia własnego interesu przez jedną opcję polityczną?
Pragnienie uwolnienia naszego kraju z łap partyjnych kłusowników spowodowało, że choć wiele lat unikałem, to jednak znalazłem się w polityce 5 lat temu. Wtedy projekt pod nazwą Nowoczesna dawał nadzieję na zburzenie partyjnego betonu i rozbicie duopolu posolidarnościowych partii POPiS.
Jak się skończyło nie muszę wspominać, a o moich doświadczeniach z N z tego dużego i małego podwórka napiszę kiedyś w innym felietonie.
Obecnie, gdy wszyscy boimy się o zdrowie swoje i naszych bliskich, wielu z nas zastanawia się, czy wziąć udział w zbliżających się wyborach. Dużo złego w tej kwestii zrobiła miotająca się kandydatka PO, która sama chyba nie wie czego chce, a głównie co postanowią partyjni mędrcy. Z jednej strony bojkot, z drugiej w przedwczorajszej debacie Newsweeka zadeklarowała, że decyzję podejmie 7 maja. Kolejne ziarnko dosypał Donald Tusk swoim oświadczeniem.
Gdy potrzebna jest mobilizacja wyborców opozycji, bo jak pokazały wyniki wyborów parlamentarnych, opozycja może zebrać więcej głosów od obecnie rządzących, jej lider, opowiadając o przyzwoitym zachowaniu, rejteruje z pola walki. Nawiasem mówiąc w moim odczuciu Tusk stchórzył także nie wychodząc jako kandydat PO na urząd prezydenta.
Jego nawoływanie do bojkotu spotkało się z ripostą syna profesora Bartoszewskiego, i widać rozumienie przyzwoitości u obu panów jest zgoła inne. Ja wolę to drugie stanowisko.
We wspomnianej debacie większość z kandydatów posługiwala się komunałami. Szkoda, że nie odważył się w niej wziąć urzędujący prezydent, ale najwidoczniej nie jest tak odważny jak deklaruje on sam i szef jego sztabu, który wyzwał na pojedynek Szymona Hołownię, by szybko się z tego wycofywać. Przychojraczył.
Hołownia wyrasta na naprawdę poważnego kandydata. Dość powiedzieć, że główna wydawało się kontrkandydatka PAD, M. Kidawa-Błońska podczas debaty kilka razy odwołała się do jego propozycji, oceniając je jako dobre. Dość dobrze w moim odczuciu wypadł też W. Kosiniak – Kamysz, tylko ten wyraz twarzy… Podobny do PAD…
Nawet nieźle, biorąc pod uwagę dotychczasowe dokonania wypadła kandydatka Platformy, a słabo Robert Biedroń, po którym można było oczekiwać zachowań koncyliacyjnych, gestów tolerancji, gdy tymczasem było mnóstwo szpilek i drobnych podszczypywań. Bosak wg mnie przepadł i nie potrafił pokazać inteligencji, którą niewątpliwie posiada, co można było zauważyć w jego dotychczasowych wypowiedziach.
Zanim jednak do debaty doszło pokusiłem się o przeprowadzenie ankiety, w której postanowiłem zaspokoić swoją ciekawość co do preferencji wyborczych radomszczan. Czym się z Państwem dzielę.
Ankieta odbywała się między 27-30. kwietnia za pośrednictwem narzędzia internetowego i składała się z 8 pytań jednego wyboru, przy czym z jednego urządzenia można było oddać głos tylko raz.
Zwyciężył Sz. Hołownia, co zaskakuje. Drugi PAD, a na najniższym stopniu podium tuż za urzędującym prezydentem znalazł się kandydat PSL.
Oczywiście można mieć zastrzeżenia do tego wyniku z uwagi na internetową formę (obiegową opinia mówi, że wyborcy PAD mogą nie używać tego medium), bądź też bojkot PMKK w okresie trwania ankiety (jej wyborcy mogli nie oddać głosów), lub także deklarację, że niemal 50% nie wzięłaby w wyborach udziału.
Niemniej próba jest dość wysoka – udział wzięło niemal 100 osób na 30 tys. uprawnionych (lub około 80tys, licząc powiat), gdy w standardowym badaniu 1tys na 30mln.
Wynik zaskakuje. Ja obserwuję P. Szymona od jakiegoś czasu i życzę mu dobrze w tych wyborach, biorąc pod uwagę jednak moje doświadczenie z N obawiam się czy takie romantyczne rozstrzygnięcie, czyt. uwolnienie bądź choć częściowe ograniczenie wpływu partii jest realne.
Chciałbym by polityka wyglądała inaczej. Nic nie sugeruję. Każdy musi sam podjąć decyzję o udziale, jak również o wyborze kandydata. Zaznaczyć tylko należy, że po 89 roku wszyscy prezydenci byli z badania partyjnego.
Czy wezmę udział w wyborach nie wiem, poczekam jeszcze z decyzją. Dużo lepiej dla wszystkich byłoby, gdyby odbyły się one w bezpiecznym momencie po uczciwej kampanii, ale… czas na podjęcie decyzji o tym czy iść jest, nawet dopiero po rosole w niedzielę, w którąkolwiek wybory będą się odbywać.
* – skreśl niewłaściwe według uznania.